Moment, w którym tracimy wszystko co mamy, wyrywa nas z jarzma błogości. To ten moment, ta chwila, w której musimy podjąć odpowiednią decyzję. Czy wstajemy i walczymy ,czy pozwalamy, by przygniótł nas ciężar problemów. Odpowiedź wydaje się prosta. Jednak, gdy na naszych oczach wali się nam świat, a my bezradnie się tylko przyglądamy próbując ratować to, co nam zostało, to co jeszcze jesteśmy w stanie ocalić z popiołu i pyłu, nie widzimy racjonalnego wyjścia, jak zwyczajnie się poddać. Ile jesteśmy w stanie wytrzymać? Najtrudniejsza walka jest ta toczona z samym sobą. Najgroźniejszy przeciwnik to nasze wewnętrzne „ja”, które zazwyczaj opada z sił szybciej niż my sami. Jednak coś nas zmusza do życia. Sprawia, że wstajemy każdego dnia, chociaż nie ma już dla kogo. Intuicyjnie szukamy wyjścia z sytuacji, chwytamy się drobnych momentów z życia, by wyjść z tej walki zwycięsko.
- I jak Mała, lepiej?- zapytał chłopak spoglądając w zapłakane oczy Leny
- Dziękuję ci. –odpowiedziała
- Nie o to pytałem. –dodał
- Innej odpowiedzi się nie spodziewaj. – powiedziała i wstała podchodząc do lustra – Chyba nigdy nie widziałeś nikogo w gorszym stanie, prawda?
- Straciłem obojga rodziców. Moja siostra w wieku 3 lat zmarła na raka. Nie mam nikogo, oprócz ciotki. Uwierz, wiele razy, spoglądając w lustro, widziałem gorszy stan.
- Przepraszam...Chcesz pogadać? –zapytała
- Mało ci problemów Mała?
- Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć. –odparła
- Wiem. A teraz ogarniaj dupę idziemy na lody.
- Żartujesz? W taką pogodę normalni ludzie chodzą na gorącą czekoladę.
- Widzisz tu normalnych ludzi? –dodał z uśmiechem
- Daj mi 15 minut.
Po upływie 15 minut Lena była gotowa. Delikatny podkład, kreski, tusz do rzęs i nikt nie powiedziałby, że ta dziewczyna kwadrans temu kąpała się we łzach.
- Noo, potraficie czynić cuda. – powiedział Kuba z szyderczym uśmiechem i podszedł do Leny. Spojrzał jej głęboko w oczy i poczuł, że z każdą chwilą ona staje się mu bliższa. Szybko jednak oderwał wzrok i chwycił ją za rękę. – Idziemy.
Kuba sprawiał, że Lena na drobne sekundy zapominała o Pawle. Zagłuszała ból. Jednak ból ma to do siebie, że zagłuszany wraca z powrotem z podwójną siłą. Więc Lena na przemian śmiała się i płakała. Rozmazany makijaż nie przeszkadzał Kubie w uważaniu jej za najpiękniejszą dziewczynę na świecie. Kino, spacer i upragnione lody. Dochodziła godzina 14, a ona nie miała dosyć towarzystwa chłopaka. Telefon do mamy, by ta nie musiała czekać z obiadem i powrót do chwil ukojenia. Chłopak rozbawiał ją samym sposobem mówienia. Jego przesadnie wymawiane słowa, lub przeciąganie samogłosek sprawiało, że Lena śmiała się bez ustanku. W pewnym momencie chłopak zapytał:
- Dwa najpiękniejsze na świecie słowo to?
- Kuba! Nie przypominaj… - powiedziała Lena
- Jedzenie gotowe. – odparł chłopak i parsknął śmiechem.
- Zgłodniałeś? – zapytała
- Nie znam chwil, w których nie jestem głodny. Okres dojrzewania dziewczynko. – dodał i uśmiechnął się pod nosem
- Więc.. idziemy na pizze. Ja stawiam, jestem ci winna o wiele więcej niż jedna pizza.
- Jeszcze mi to wynagrodzisz. – powiedział i ponownie spojrzał Lenie głęboko w oczy. Ona jednak odwróciła wzrok
- Idziemy. – powiedziała i tym razem to ona chwyciła go za rękę.
Po 20 minutach szukania odpowiedniego miejsca znaleźli się w małej pizzerii. Klimat panujący w niej był cudowny. Niby to tylko miejsce spożywania szybkich posiłków, jednak Lena wiedziała, że będzie tu wracać. Z głośników słychać było „All the right moves” a w powietrzu, o dziwo, nie roznosił się zapach pieczonego ciasta, a skórki pomarańczy. Lena znała go z wypieków jej babci. Usiedli w kąciku i po 15 minutach ich zamówienie zostało zrealizowane. Rozmawiali bardzo długo, nie zorientowali się kiedy wskazówki zegara zaczęły wskazywać godzinę 17.
- Muszę wracać, mama będzie się martwić. –powiedziała Lena
- Jasne, odprowadzę cię. Pod same drzwi. Żeby nic głupiego nie przyszło ci do głowy.
- Nie ma już nic głupszego od faktu, że zakochałam się w typowym kretynie, który nawet nie ma odwagi, by zadzwonić i dowiedzieć się, czy chociaż żyję. –dodała
- Tacy jesteśmy.
- On taki jest. – powiedziała i skierowała przeszywający wzrok na Kubę, co sygnalizowało koniec tematu Pawła.
Do domu wracali pieszo. 30 minut spaceru i byli już na miejscu.
- Mogę liczyć, że odezwiesz się jutro? –zapytał Kuba
- Jutro i pojutrze. I każdego kolejnego dnia, Mały. – powiedziała i pocałowała go w policzek, tym samym odwracając się w kierunku drzwi. – Dziękuję. –dodała i zniknęła za dużymi drewnianymi drzwiami.
Z chwilą, gdy drzwi się zamknęły cały zagłuszany ból powrócił. Wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, już nie ze zdwojoną siłą. Uczucie, które czuła dziewczyna było nie do opisania. Ból rozrywał jej serce, a łzy nie potrafiły dalej posłusznie chować się pod powiekami.
- Już jestem. – krzyknęła do mamy, która była w salonie i oglądała telewizję po czym ruszyła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi i w tym samym momencie dała upust emocjom…
Świadomość
śmierci pobudza do życia. Kto nigdy nie zaznał bólu towarzyszącego nagłej
stracie tego, co w naszym życiu najważniejsze? I nie chodzi mi tylko o ludzi,
ale także o myśli, plany, marzenia. Udaje się nam dzień, tydzień, czasem kilka
lat, lecz ostatecznie jesteśmy nieuchronnie skazani na utratę. W prawdzie nasze
ciało żyje dalej, ale dusza prędzej czy później otrzymuje śmiertelny cios.
Zbrodnia doskonała: nie wiemy, kto zamordował nasza radość życia, jaki był
motyw morderstwa, ani gdzie są winni. -
Paulo Coelho