środa, 27 marca 2013

ROZDZIAŁ 15



Poranek. Jeden z tych najgorszych jakie można sobie wyobrazić. Lena obudziła się na podłodze. Nie wiedziała kiedy i w jaki sposób się tam znalazła. Czuła natomiast, jak każdy najmniejszy milimetr jej ciała ją boli. Nie miała sił nawet, by się podnieść. Po kilkakrotnej próbie udało jej się oprzeć o łóżko.  Wzięła telefon do ręki. Na wyświetlaczu widniała godzina 6:05. Nie dość, że Lena zasnęła bardzo późno, to jeszcze nie mogła spać rano. Wstała. Jej kruche ciało odmawiało z nią współpracy. Trzęsące się dłonie nie były w stanie utrzymać telefonu, a nogi nie były w stanie utrzymać jej. Usiadła na łóżku przypominając sobie wczorajszy dzień. Niemo wgapiając się w jeden punkt, uświadamiała sobie, że to uczucie będzie jej towarzyszyło każdego poranka. Uczucie bezsilności, które wypełniało ją całą, a wcześniejsza radość wypływała teraz wraz ze łzami. Powolnym krokiem ruszyła w kierunku łazienki. Jednak to co zobaczyła w lustrze, wcale jej nie pomogło. Podpuchnięte oczy, zraniona warga, posklejane od łez włosy. Nigdy nie widziała siebie w takim stanie. Nikt nigdy nie widział jej w takim stanie. Dziwne. Zawsze to ona była silna, ona dawała każdemu wsparcie. Nie tym razem. Nie potrafiła pomóc samej sobie, a tłumaczenia, że takie jest życie wcale nie pomagały. To nic, to przecież nic.. Zwykłe rozczarowanie. Kolejne. Nie pierwsze, nie ostatnie. Boli? Owszem. Cholernie boli. Ale to oznacza, że zależało.. Zimny prysznic, by zmyć resztki tlącej się nadziei. Koniec. To wcale nie tak miało być. Wydawało jej się, że są w stanie pokonać każdą barierę, że razem mogą przepłynąć ocean problemów, a tak naprawdę nie byli nawet w stanie przeskoczyć kałuży. Przetarła dłonią zaparowane lustro. Jej szkliste oczy krzyczały bólem. One wyrażały najwięcej. Gdyby widział w jakim przez niego jest stanie, nie miałby odwagi spojrzeć w lustro. Po jej policzkach znów stoczyły się drobne kuleczki. Czuła, jak z każdą kolejną przegrywa walkę z samą sobą. Zeszła na dół. Jej mama jeszcze spała. Chciała zrobić sobie kawy, lecz jej trzęsące dłonie paraliżowały każdy ruch. Głęboki wdech. Jeden, drugi i kolejny.  Nastawiła wodę i wsypała kilka łyżek kawy. Nienawidziła kawy. Nigdy jej nie piła, na sam jej zapach robiło jej się nie dobrze.  „Ludzie się zmieniają, niekoniecznie na lepsze”- pomyślała. Otworzyła okno, by przez chwilę poczuć na twarzy mroźne powietrze. Zamknęła je, wzięła kubek gorącej kawy i wróciła do swojego pokoju. Chwyciła telefon i ku jej zdziwieniu wcale nie wybrała numeru przyjaciółki. Zadzwoniła do Kuby.
- Cześć Mała, mam nadzieje, że to coś ważnego- usłyszała zaspany głos chłopaka.
Nie była w stanie wydusić żadnego słowa. Nie była w stanie przerwać tego raniącego milczenia.
- Lena, wszystko w porządku?- zapytał
- T..ta.. tak. – wybąkała niepewnym głosem.
- Wiem, że kłamiesz. Zaraz u ciebie będę- powiedział i rozłączył się.
Nie spodziewała się tego po nim. Znała go zaledwie kilka dni, a on chciał właśnie do niej przyjechać, bo wyczuł, że coś jest nie tak. Trudno się nie zorientować, każdy chłopak wpadłby na to bez problemu. A może nie każdy tylko on? Napiła się kawy. „Ohyda”- pomyślała. Nawet nie zorientowała się jak szybko minęło pół godziny. Usłyszała dzwonek do drzwi. Zbiegła szybko po schodach, by nie obudzić mamy.
- Cześć, bądź cicho- powiedziała do chłopaka i wskazała ręką, aby ruszył za nią na górę.
- Wyglądasz koszmarnie. – powiedział chłopak, gdy już zamknął za sobą drzwi do jej pokoju.
- Też się cieszę, że ciebie widzę- dodała Lena.
- Ej, Mała co jest?- zapytał i podszedł do niej, siadając obok na łóżku
- To koniec.. – powiedziała i w tym momencie dała upust emocjom.
Kuba nie wiedział jak się zachować. Chyba pierwszy raz był w takiej sytuacji. Objął ją swoim ramieniem i w milczeniu słuchał jak opowiada o Pawle. Jak przeklina świat, cały świat, wszystkich wokół tylko nie jego. Jak nienawidzi siebie za to, że zaufała, że dała się podejść jak małe dziecko. Mimo tego wszystkiego, nadal go kochała i nie pozwoliła powiedzieć na niego złego słowa. Chłopak słuchał w pogrążającej ciszy szlochu Leny i czuł, jakby w ramionach trzymał małe, bezbronne dziecko. Ocierał jej łzy i uspokajał drżące dłonie. W jego głowie odbijały się echem jej słowa, sprawiając mu również ból.  Widział, jak dziewczyna nie radzi sobie z problemem. Przecież to tylko miłość. A może aż miłość? Nie ważne ile ma się lat. Czy kochamy w przedszkolu, gimnazjum, liceum czy na studiach. Zawsze boli podobnie. Bo umiera nadzieja. A ona, niezależnie od wieku, jest prawdziwa. Jesteśmy odpowiedzialni za uczucia, które budzimy w innych. Często nieświadomie ranimy, by potem sami zostać zranionymi. Takie jest życie. Upadamy, by wstać. Wstajemy tylko po to, by za moment ponownie zderzyć się z glebą.  Na to nie można się przygotować. Zarzekamy się, że tym razem będzie inaczej, a w konsekwencji i tak tęsknimy.  Nie ma na to recepty. Lekarz nie wypisze leków, nikt nie da wskazówek.  I nie ważne jak bardzo boli, i jak bardzo byśmy tego chcieli, to na złamane serce się nie umiera. Nie przestaniemy kochać. Nie potrafimy wyłączyć emocji, z czasem jednak nauczymy się bez pewnych osób żyć. I każda złamana dusza, musi zrosnąć się tak, jak zrastają się połamane kości. A każde zranione serce, musi uświadomić sobie, że obawa przed zranieniem boli bardziej niż samo zranienie. Jesteśmy silni, bardzo silni. A o tym jak wielka jest nasza siła, przekonujemy się dopiero wtedy, gdy bycie silnym to jedyne wyjście jakie mamy…
Lena wtuliła się w ciało Kuby.
- Nie jest źle, wcale nie jest tak źle… - powiedział chłopak i pocałował ją w mokry od łez policzek.

poniedziałek, 11 marca 2013

ROZDZIAŁ 14



Końcówkę dnia Lena spędziła tak jak zaplanowała- czyli z kubełkiem popcornu w dłoni, oglądając melodramaty. Sama nawet nie wiedząc kiedy, między jednym wątkiem miłosnym, a drugim usnęła.
6 miesięcy później:
Przez te kilka miesięcy w życiu Leny niewiele się zmieniło. Żyła Pawłem. Każdego dnia budził ją sms „Miłego dnia kochanie” Był dla niej jak narkotyk. Codziennie nie mogła powstrzymać się od zażycia jego.  Jeżeli ktoś kiedyś naprawdę kochał, to wie, co przeżywała. Na samą myśl o nim uśmiech malował się jej na twarzy. Nie mogła wyobrazić sobie bez niego życia, a może wcale nie chciała? Planowała kolejne spotkanie, chciała być blisko, czuć jego zapach, dotykać jego dłoni, chociażby przez moment… Wierzyła, że im się uda. Bo komu, jak nie tej dwójce? Rozumiała wszystkich, którzy powątpiewali w nich. Jednak on zapewniał, że będzie walczył mimo przeszkód, że będzie walczył nawet wtedy, gdy jego rodzina stanie naprzeciw. Zapewniał ją, że jest jego ideałem. Że ją kocha. Przecież o prawdziwą miłość zawsze się walczy, do końca. Nie można się poddać, bo oznacza to, że rezygnujemy z marzeń. Lena na samą myśl o utracie Pawła miała w oczach łzy. Jednak cieszyła się, że wyobrażenie o samotności jest odległe, bo on ją kocha. Aż do pewnego dnia…
Lena ten dzień spędziła ze swoją kuzynką Zuzą. Dziewczyny dogadywały się świetnie, łapały ze sobą dobry kontakt odkąd tylko pamiętały.  Zuza wspierała Lenę, była dla niej jak siostra. Jedna z najbliższych jej osób. Lena cieszyła się, że ma wokół siebie ludzi, którzy dają jej siłę, by żyć. Którzy pomagają wtedy, gdy ona sama w siebie nie wierzy i opada z sił. Paweł, Kinga, Zuza- to za tych ludzi dziękowała codziennie Bogu. Po odjeździe kuzynki Lena udała się do swojego pokoju, by się pouczyć. Potem miała czas tylko dla Pawła. Uwielbiała te momenty, gdy na ekranie monitora pojawiała się koperta świadcząca o przychodzącej wiadomości od ukochanego. Dziwne. Mimo tego, jakie miała kiedyś zdanie o chłopakach to Paweł zmieniał jej światopogląd. Był dla niej tym chłopakiem, dla którego była w stanie zrobić prawie wszystko. Prawie, bo nigdy nie byłaby w stanie go skrzywdzić. Rozmowa jak zwykle biegła swoim rytmem. Gdy przeczytała słowa „Kocham Cię” wiedziała, że to będzie kolejny dobry dzień. Idealny dzień, jak każdy odkąd poznała Pawła. Nie spodziewała się, że to wszystko okaże się fikcją. Odczytała wiadomość „Nie potrafię już tak dłużej, to mnie przerasta. Kocham Cię i przepraszam. Wiem, że będziesz cierpiała, nie chcę tego.. ale to nie ma sensu” W jednej chwili jej świat się zawalił. Co czuła? Możemy sobie tylko wyobrazić. Modliła się by to był żart. Głupi, ale żart. Łzy kapały jej, przez co nie wiedziała klawiszy. Wyłączyła gg, wybiegła z domu nie zakładając nic prócz butów. Szła przed siebie. Zimne powietrze uderzało ją w twarz za każdym razem gdy łapała oddech. Jednak to nie ono rozrywało jej gardło. Łzy sprawiały jej większy ból. Drobne kropelki zamarzały na jej policzkach. Szła przed siebie nie zważając na to, że jest coraz dalej od domu. Mijała ludzi ze spuszczoną głową, by nikt jej przypadkiem nie poznał i nie zawiadomił mamy. Gdy już nie miała sił, usiadła na lodowatej ziemi błagając, by to okazało się nieprawdą. W pobliżu nie było nikogo. Cieszyła się, a jednocześnie martwiła. Chciałaby żeby trafił się jakiś pijany kierowca, jakiś nieodpowiedzialny lub chory umysłowo człowiek.. Jednak nikogo nie było..Poczuła wibrację telefonu w kieszeni, lecz jej zmarznięte dłonie nie były w stanie go odblokować. Mogła jedynie zauważyć, że dzwoni mama. Podniosła się i ruszyła w kierunku domu, dopiero teraz uświadamiając sobie, jak daleko od niego odeszła. Nie czuła palców ani nosa. Szła nie wiedząc jak ma się wytłumaczyć. Modliła się, że uda jej się jakimś cudem przedostać na górę. Gdy otworzyła drzwi usłyszała tylko słowa mamy z salonu.
- Gdzie byłaś kochanie?- zapytała
Kilka sekund na ogarnięcie swego głosu, by w miarę przypominał ‘normalną sytuację’
- Nic mamo, poszłam na spacer, a teraz idę się uczyć, nie jestem głodna, nie musisz mi robić kolacji- powiedziała na jednym wydechu i udało jej się zmylić mamę
- Dobrze – usłyszała za sobą, wchodząc po schodach
Gdy zamknęła za sobą drzwi do jej pokoju rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać w poduszkę, by mama nie usłyszała… Przejechała dłonią po twarzy, by otrzeć słone krople. Zauważyła, że ma rozciętą wargę. Pewnie przez to, że gryzła ją z bólu, gdy oddalała się od domu. Chwyciła za chusteczkę i przetarła usta. „To koniec mała”- pomyślała, a słone krople płynęły strumieniami. Leżała bezwładnie na łóżku dwie godziny. Nie była w stanie się podnieść. Jej kruche ciało rozpadało się na małe kawałeczki przez chłopaka, który miał ją wspierać i nie dopuścić, by przez niego cierpiała. W jej głowie panował niesamowity chaos. Rozważała, czy to jej wina. Może za mało się starała? Może nie była idealna, jak zapewniał ją chłopak. Słyszała, jak zamykają się drzwi do sypialni mamy, co oznaczało, że położyła się spać. Zeszła po cichutku na dół, by wziąć kubek gorącej herbaty. Gdy trzymała go w dłoni parzył ją lecz wewnętrzny chłód był silniejszy. Weszła do swojego pokoju, usiadła na parapecie i wypowiadała słowa, które odbijały się od szyby i wracały do niej. Z bełkotu przerywanego łzami dało się zrozumieć tylko dwa słowa „Kocham Go”. Włożyła słuchawki i włączyła muzykę i zgłosiła do maksimum. Liczyła, że to pomoże zagłuszyć jej myśli. Na darmo… Nie kontrolowała tego, co się z nią dzieje. Nie potrafiła zapanować nad dreszczami, które opanowywały całe jej ciało. Nie mogła zrozumieć, dlaczego chłopak tak ją potraktował. To nie trwało przecież dzień, a kilka miesięcy. Czemu teraz to go przerosło? Wiedziała, że po raz kolejny dała podejść się jak małe dziecko, ufając mu. Jej zegarek wskazywał godzinę 23:50. Wszystko przypominało jej o nim. O tej godzinie dostałaby sms’a  „Śpij dobrze Słońce”. Nie potrafiła sobie wytłumaczyć, że jemu bez niej będzie o wiele lepiej. Może poznał inną i to ona da mu pełne szczęście? Lena nie mogła mu tego zapewnić, chociaż z całych sił chciała. Patrząc w niebo prosiła Boga, by dał jej go. By dał jej dotknąć jego dłoni, przytulić. By dał jej poczuć jego bliskość, pozwolił spojrzeć w oczy. Błagała, by zniszczył każdy kilometr dzielący ją od szczęścia. Na marne. To nie miało już znaczenia. On odszedł bez słowa wyjaśnienia, zostawił ją. Nie obchodziło go co z nią się teraz stanie, nie chciał nawet wiedzieć co u niej, nie obchodziło go to jak sobie poradzi bez niego, a ona myślała, że spotkała kogoś, kto zostanie przy niej już na całe życie.Dla kogo nie będzie ważne ile ich dzieli, a ile łączy. Myliła się… Kolejny raz jej świat przypominał rozsypane puzzle. Tym razem nie miała już sił tego układać. Chciała, by to wszystko się skończyło, by zasypiając już nigdy więcej nie miała się okazji obudzić…

Skończ to, bo inaczej on Cię zniszczy. Już i tak jesteś na granicy bycia wrakiem. Skończ to, bo inaczej będziesz żywym dowodem na to, że może pęknąć serce. Z miłości lub nienawiści, ale może...