Końcówkę dnia Lena spędziła tak
jak zaplanowała- czyli z kubełkiem popcornu w dłoni, oglądając melodramaty. Sama
nawet nie wiedząc kiedy, między jednym wątkiem miłosnym, a drugim usnęła.
6 miesięcy później:
Przez te kilka miesięcy w życiu
Leny niewiele się zmieniło. Żyła Pawłem. Każdego dnia budził ją sms „Miłego
dnia kochanie” Był dla niej jak narkotyk. Codziennie nie mogła powstrzymać się
od zażycia jego. Jeżeli ktoś kiedyś
naprawdę kochał, to wie, co przeżywała. Na samą myśl o nim uśmiech malował się
jej na twarzy. Nie mogła wyobrazić sobie bez niego życia, a może wcale nie
chciała? Planowała kolejne spotkanie, chciała być blisko, czuć jego zapach,
dotykać jego dłoni, chociażby przez moment… Wierzyła, że im się uda. Bo komu,
jak nie tej dwójce? Rozumiała wszystkich, którzy powątpiewali w nich. Jednak on
zapewniał, że będzie walczył mimo przeszkód, że będzie walczył nawet wtedy, gdy
jego rodzina stanie naprzeciw. Zapewniał ją, że jest jego ideałem. Że ją kocha.
Przecież o prawdziwą miłość zawsze się walczy, do końca. Nie można się poddać,
bo oznacza to, że rezygnujemy z marzeń. Lena na samą myśl o utracie Pawła miała
w oczach łzy. Jednak cieszyła się, że wyobrażenie o samotności jest odległe, bo
on ją kocha. Aż do pewnego dnia…
Lena ten dzień spędziła ze swoją
kuzynką Zuzą. Dziewczyny dogadywały się świetnie, łapały ze sobą dobry kontakt
odkąd tylko pamiętały. Zuza wspierała
Lenę, była dla niej jak siostra. Jedna z najbliższych jej osób. Lena cieszyła
się, że ma wokół siebie ludzi, którzy dają jej siłę, by żyć. Którzy pomagają
wtedy, gdy ona sama w siebie nie wierzy i opada z sił. Paweł, Kinga, Zuza- to
za tych ludzi dziękowała codziennie Bogu. Po odjeździe kuzynki Lena udała się
do swojego pokoju, by się pouczyć. Potem miała czas tylko dla Pawła. Uwielbiała
te momenty, gdy na ekranie monitora pojawiała się koperta świadcząca o
przychodzącej wiadomości od ukochanego. Dziwne. Mimo tego, jakie miała kiedyś
zdanie o chłopakach to Paweł zmieniał jej światopogląd. Był dla niej tym
chłopakiem, dla którego była w stanie zrobić prawie wszystko. Prawie, bo nigdy
nie byłaby w stanie go skrzywdzić. Rozmowa jak zwykle biegła swoim rytmem. Gdy
przeczytała słowa „Kocham Cię” wiedziała, że to będzie kolejny dobry dzień.
Idealny dzień, jak każdy odkąd poznała Pawła. Nie spodziewała się, że to
wszystko okaże się fikcją. Odczytała wiadomość „Nie potrafię już tak dłużej, to
mnie przerasta. Kocham Cię i przepraszam. Wiem, że będziesz cierpiała, nie chcę
tego.. ale to nie ma sensu” W jednej chwili jej świat się zawalił. Co czuła? Możemy
sobie tylko wyobrazić. Modliła się by to był żart. Głupi, ale żart. Łzy kapały
jej, przez co nie wiedziała klawiszy. Wyłączyła gg, wybiegła z domu nie
zakładając nic prócz butów. Szła przed siebie. Zimne powietrze uderzało ją w
twarz za każdym razem gdy łapała oddech. Jednak to nie ono rozrywało jej
gardło. Łzy sprawiały jej większy ból. Drobne kropelki zamarzały na jej
policzkach. Szła przed siebie nie zważając na to, że jest coraz dalej od domu.
Mijała ludzi ze spuszczoną głową, by nikt jej przypadkiem nie poznał i nie
zawiadomił mamy. Gdy już nie miała sił, usiadła na lodowatej ziemi błagając, by
to okazało się nieprawdą. W pobliżu nie było nikogo. Cieszyła się, a
jednocześnie martwiła. Chciałaby żeby trafił się jakiś pijany kierowca, jakiś
nieodpowiedzialny lub chory umysłowo człowiek.. Jednak nikogo nie było..Poczuła
wibrację telefonu w kieszeni, lecz jej zmarznięte dłonie nie były w stanie go
odblokować. Mogła jedynie zauważyć, że dzwoni mama. Podniosła się i ruszyła w
kierunku domu, dopiero teraz uświadamiając sobie, jak daleko od niego odeszła.
Nie czuła palców ani nosa. Szła nie wiedząc jak ma się wytłumaczyć. Modliła
się, że uda jej się jakimś cudem przedostać na górę. Gdy otworzyła drzwi
usłyszała tylko słowa mamy z salonu.
- Gdzie byłaś kochanie?- zapytała
Kilka sekund na ogarnięcie swego
głosu, by w miarę przypominał ‘normalną sytuację’
- Nic mamo, poszłam na spacer, a
teraz idę się uczyć, nie jestem głodna, nie musisz mi robić kolacji-
powiedziała na jednym wydechu i udało jej się zmylić mamę
- Dobrze – usłyszała za sobą,
wchodząc po schodach
Gdy zamknęła za sobą drzwi do jej
pokoju rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać w poduszkę, by mama nie usłyszała…
Przejechała dłonią po twarzy, by otrzeć słone krople. Zauważyła, że ma rozciętą
wargę. Pewnie przez to, że gryzła ją z bólu, gdy oddalała się od domu. Chwyciła
za chusteczkę i przetarła usta. „To koniec mała”- pomyślała, a słone krople
płynęły strumieniami. Leżała bezwładnie na łóżku dwie godziny. Nie była w
stanie się podnieść. Jej kruche ciało rozpadało się na małe kawałeczki przez
chłopaka, który miał ją wspierać i nie dopuścić, by przez niego cierpiała. W
jej głowie panował niesamowity chaos. Rozważała, czy to jej wina. Może za mało
się starała? Może nie była idealna, jak zapewniał ją chłopak. Słyszała, jak
zamykają się drzwi do sypialni mamy, co oznaczało, że położyła się spać. Zeszła
po cichutku na dół, by wziąć kubek gorącej herbaty. Gdy trzymała go w dłoni
parzył ją lecz wewnętrzny chłód był silniejszy. Weszła do swojego pokoju,
usiadła na parapecie i wypowiadała słowa, które odbijały się od szyby i wracały
do niej. Z bełkotu przerywanego łzami dało się zrozumieć tylko dwa słowa
„Kocham Go”. Włożyła słuchawki i włączyła muzykę i zgłosiła do maksimum.
Liczyła, że to pomoże zagłuszyć jej myśli. Na darmo… Nie kontrolowała tego, co
się z nią dzieje. Nie potrafiła zapanować nad dreszczami, które opanowywały
całe jej ciało. Nie mogła zrozumieć, dlaczego chłopak tak ją potraktował. To
nie trwało przecież dzień, a kilka miesięcy. Czemu teraz to go przerosło? Wiedziała,
że po raz kolejny dała podejść się jak małe dziecko, ufając mu. Jej zegarek
wskazywał godzinę 23:50. Wszystko przypominało jej o nim. O tej godzinie
dostałaby sms’a „Śpij dobrze Słońce”.
Nie potrafiła sobie wytłumaczyć, że jemu bez niej będzie o wiele lepiej. Może
poznał inną i to ona da mu pełne szczęście? Lena nie mogła mu tego zapewnić,
chociaż z całych sił chciała. Patrząc w niebo prosiła Boga, by dał jej go. By
dał jej dotknąć jego dłoni, przytulić. By dał jej poczuć jego bliskość,
pozwolił spojrzeć w oczy. Błagała, by zniszczył każdy kilometr dzielący ją od
szczęścia. Na marne. To nie miało już znaczenia. On odszedł bez słowa
wyjaśnienia, zostawił ją. Nie obchodziło go co z nią się teraz stanie, nie chciał nawet wiedzieć co u niej, nie obchodziło go to jak sobie poradzi bez niego, a ona
myślała, że spotkała kogoś, kto zostanie przy niej już na całe życie.Dla kogo
nie będzie ważne ile ich dzieli, a ile łączy. Myliła się… Kolejny raz jej świat
przypominał rozsypane puzzle. Tym razem nie miała już sił tego układać.
Chciała, by to wszystko się skończyło, by zasypiając już nigdy więcej nie miała
się okazji obudzić…
kurdę, trochę szkoda, ale rozdział świetny, czekam na kolejny :* UWIELBIAM CIĘ!
OdpowiedzUsuńJAKI ŚWIEZTNY BOŻEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńweź weź, pisz szybko dalej, bo zajeKURWAbiste to jest ;3
OdpowiedzUsuńMoniczka :D :*
Życiowa prawda ;)
OdpowiedzUsuńŻałosny Paweł. ^^.
a ja ryczę ; c haha, ale zajebiste.. szkoda że takie prawdziwe ; x
OdpowiedzUsuńkocham Cię debilu ! ; * Kindża!
KOCHAM CIĘ <3 <3 /Picasso :*
OdpowiedzUsuń