poniedziałek, 11 marca 2013

ROZDZIAŁ 14



Końcówkę dnia Lena spędziła tak jak zaplanowała- czyli z kubełkiem popcornu w dłoni, oglądając melodramaty. Sama nawet nie wiedząc kiedy, między jednym wątkiem miłosnym, a drugim usnęła.
6 miesięcy później:
Przez te kilka miesięcy w życiu Leny niewiele się zmieniło. Żyła Pawłem. Każdego dnia budził ją sms „Miłego dnia kochanie” Był dla niej jak narkotyk. Codziennie nie mogła powstrzymać się od zażycia jego.  Jeżeli ktoś kiedyś naprawdę kochał, to wie, co przeżywała. Na samą myśl o nim uśmiech malował się jej na twarzy. Nie mogła wyobrazić sobie bez niego życia, a może wcale nie chciała? Planowała kolejne spotkanie, chciała być blisko, czuć jego zapach, dotykać jego dłoni, chociażby przez moment… Wierzyła, że im się uda. Bo komu, jak nie tej dwójce? Rozumiała wszystkich, którzy powątpiewali w nich. Jednak on zapewniał, że będzie walczył mimo przeszkód, że będzie walczył nawet wtedy, gdy jego rodzina stanie naprzeciw. Zapewniał ją, że jest jego ideałem. Że ją kocha. Przecież o prawdziwą miłość zawsze się walczy, do końca. Nie można się poddać, bo oznacza to, że rezygnujemy z marzeń. Lena na samą myśl o utracie Pawła miała w oczach łzy. Jednak cieszyła się, że wyobrażenie o samotności jest odległe, bo on ją kocha. Aż do pewnego dnia…
Lena ten dzień spędziła ze swoją kuzynką Zuzą. Dziewczyny dogadywały się świetnie, łapały ze sobą dobry kontakt odkąd tylko pamiętały.  Zuza wspierała Lenę, była dla niej jak siostra. Jedna z najbliższych jej osób. Lena cieszyła się, że ma wokół siebie ludzi, którzy dają jej siłę, by żyć. Którzy pomagają wtedy, gdy ona sama w siebie nie wierzy i opada z sił. Paweł, Kinga, Zuza- to za tych ludzi dziękowała codziennie Bogu. Po odjeździe kuzynki Lena udała się do swojego pokoju, by się pouczyć. Potem miała czas tylko dla Pawła. Uwielbiała te momenty, gdy na ekranie monitora pojawiała się koperta świadcząca o przychodzącej wiadomości od ukochanego. Dziwne. Mimo tego, jakie miała kiedyś zdanie o chłopakach to Paweł zmieniał jej światopogląd. Był dla niej tym chłopakiem, dla którego była w stanie zrobić prawie wszystko. Prawie, bo nigdy nie byłaby w stanie go skrzywdzić. Rozmowa jak zwykle biegła swoim rytmem. Gdy przeczytała słowa „Kocham Cię” wiedziała, że to będzie kolejny dobry dzień. Idealny dzień, jak każdy odkąd poznała Pawła. Nie spodziewała się, że to wszystko okaże się fikcją. Odczytała wiadomość „Nie potrafię już tak dłużej, to mnie przerasta. Kocham Cię i przepraszam. Wiem, że będziesz cierpiała, nie chcę tego.. ale to nie ma sensu” W jednej chwili jej świat się zawalił. Co czuła? Możemy sobie tylko wyobrazić. Modliła się by to był żart. Głupi, ale żart. Łzy kapały jej, przez co nie wiedziała klawiszy. Wyłączyła gg, wybiegła z domu nie zakładając nic prócz butów. Szła przed siebie. Zimne powietrze uderzało ją w twarz za każdym razem gdy łapała oddech. Jednak to nie ono rozrywało jej gardło. Łzy sprawiały jej większy ból. Drobne kropelki zamarzały na jej policzkach. Szła przed siebie nie zważając na to, że jest coraz dalej od domu. Mijała ludzi ze spuszczoną głową, by nikt jej przypadkiem nie poznał i nie zawiadomił mamy. Gdy już nie miała sił, usiadła na lodowatej ziemi błagając, by to okazało się nieprawdą. W pobliżu nie było nikogo. Cieszyła się, a jednocześnie martwiła. Chciałaby żeby trafił się jakiś pijany kierowca, jakiś nieodpowiedzialny lub chory umysłowo człowiek.. Jednak nikogo nie było..Poczuła wibrację telefonu w kieszeni, lecz jej zmarznięte dłonie nie były w stanie go odblokować. Mogła jedynie zauważyć, że dzwoni mama. Podniosła się i ruszyła w kierunku domu, dopiero teraz uświadamiając sobie, jak daleko od niego odeszła. Nie czuła palców ani nosa. Szła nie wiedząc jak ma się wytłumaczyć. Modliła się, że uda jej się jakimś cudem przedostać na górę. Gdy otworzyła drzwi usłyszała tylko słowa mamy z salonu.
- Gdzie byłaś kochanie?- zapytała
Kilka sekund na ogarnięcie swego głosu, by w miarę przypominał ‘normalną sytuację’
- Nic mamo, poszłam na spacer, a teraz idę się uczyć, nie jestem głodna, nie musisz mi robić kolacji- powiedziała na jednym wydechu i udało jej się zmylić mamę
- Dobrze – usłyszała za sobą, wchodząc po schodach
Gdy zamknęła za sobą drzwi do jej pokoju rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać w poduszkę, by mama nie usłyszała… Przejechała dłonią po twarzy, by otrzeć słone krople. Zauważyła, że ma rozciętą wargę. Pewnie przez to, że gryzła ją z bólu, gdy oddalała się od domu. Chwyciła za chusteczkę i przetarła usta. „To koniec mała”- pomyślała, a słone krople płynęły strumieniami. Leżała bezwładnie na łóżku dwie godziny. Nie była w stanie się podnieść. Jej kruche ciało rozpadało się na małe kawałeczki przez chłopaka, który miał ją wspierać i nie dopuścić, by przez niego cierpiała. W jej głowie panował niesamowity chaos. Rozważała, czy to jej wina. Może za mało się starała? Może nie była idealna, jak zapewniał ją chłopak. Słyszała, jak zamykają się drzwi do sypialni mamy, co oznaczało, że położyła się spać. Zeszła po cichutku na dół, by wziąć kubek gorącej herbaty. Gdy trzymała go w dłoni parzył ją lecz wewnętrzny chłód był silniejszy. Weszła do swojego pokoju, usiadła na parapecie i wypowiadała słowa, które odbijały się od szyby i wracały do niej. Z bełkotu przerywanego łzami dało się zrozumieć tylko dwa słowa „Kocham Go”. Włożyła słuchawki i włączyła muzykę i zgłosiła do maksimum. Liczyła, że to pomoże zagłuszyć jej myśli. Na darmo… Nie kontrolowała tego, co się z nią dzieje. Nie potrafiła zapanować nad dreszczami, które opanowywały całe jej ciało. Nie mogła zrozumieć, dlaczego chłopak tak ją potraktował. To nie trwało przecież dzień, a kilka miesięcy. Czemu teraz to go przerosło? Wiedziała, że po raz kolejny dała podejść się jak małe dziecko, ufając mu. Jej zegarek wskazywał godzinę 23:50. Wszystko przypominało jej o nim. O tej godzinie dostałaby sms’a  „Śpij dobrze Słońce”. Nie potrafiła sobie wytłumaczyć, że jemu bez niej będzie o wiele lepiej. Może poznał inną i to ona da mu pełne szczęście? Lena nie mogła mu tego zapewnić, chociaż z całych sił chciała. Patrząc w niebo prosiła Boga, by dał jej go. By dał jej dotknąć jego dłoni, przytulić. By dał jej poczuć jego bliskość, pozwolił spojrzeć w oczy. Błagała, by zniszczył każdy kilometr dzielący ją od szczęścia. Na marne. To nie miało już znaczenia. On odszedł bez słowa wyjaśnienia, zostawił ją. Nie obchodziło go co z nią się teraz stanie, nie chciał nawet wiedzieć co u niej, nie obchodziło go to jak sobie poradzi bez niego, a ona myślała, że spotkała kogoś, kto zostanie przy niej już na całe życie.Dla kogo nie będzie ważne ile ich dzieli, a ile łączy. Myliła się… Kolejny raz jej świat przypominał rozsypane puzzle. Tym razem nie miała już sił tego układać. Chciała, by to wszystko się skończyło, by zasypiając już nigdy więcej nie miała się okazji obudzić…

Skończ to, bo inaczej on Cię zniszczy. Już i tak jesteś na granicy bycia wrakiem. Skończ to, bo inaczej będziesz żywym dowodem na to, że może pęknąć serce. Z miłości lub nienawiści, ale może...

6 komentarzy:

  1. kurdę, trochę szkoda, ale rozdział świetny, czekam na kolejny :* UWIELBIAM CIĘ!

    OdpowiedzUsuń
  2. JAKI ŚWIEZTNY BOŻEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. weź weź, pisz szybko dalej, bo zajeKURWAbiste to jest ;3

    Moniczka :D :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Życiowa prawda ;)
    Żałosny Paweł. ^^.

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja ryczę ; c haha, ale zajebiste.. szkoda że takie prawdziwe ; x
    kocham Cię debilu ! ; * Kindża!

    OdpowiedzUsuń
  6. KOCHAM CIĘ <3 <3 /Picasso :*

    OdpowiedzUsuń