czwartek, 11 lipca 2013

ROZDZIAŁ 21

Sobota. Samo wymawianie tego słowa sprawia, że człowiekowi chce się żyć. Albo raczej... spać. Tak również Lena postanowiła rozpocząć swój leniwy weekend. Dochodziła 11, a dziewczyna dalej nie miała ochoty otworzyć swych zaspanych powiek. Tego dnia ani przeraźliwy dźwięk budzika, ani serdeczny głos mamy nie były w stanie ruszyć ją z łóżka. Jedynym powodem, który zmusił ją do wstania było uporczywe burczenie brzucha, które było głośniejsze od jej chrapania. Gdy wstała od razu udała się pędem do lodówki.
- No supeer, mamy tylko światło- wybąkała po cichu.
Zamykając drzwi lodówki ujrzała naklejoną karteczkę:


"Musiałam wyjść wcześniej i nie zdążyłam zrobić zakupów, przepraszam. 
Kup sobie coś, Mama"


Lena wyjęła telefon postanawiając by to "coś" przybyło szybciej, zadzwoniła do pobliskiego subway'a zamawiając kanapki. Po 20 minutach, które dla Leny były wiecznością, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
- Dzień dobry, pani zamawiała kanapki?- zapytał młody chłopak wpatrując się w zielone oczy dziewczyny
- Głupio pytasz- pomyślała, jednak w odpowiedzi chłopak usłyszał "tak".
- Należy się 30 zł.
- Proszę- powiedziała, podając mu przygotowaną gotówkę.
- Dziękuję i życzę smacznego- dodał dostawca i posłał dziewczynie zalotne spojrzenie.
Zamykając drzwi Lena zastanawiała się czy chłopak tym przesłodkim uśmiechem i przenikliwym spojrzeniem ją podrywał.
- Pewnie to jakiś chwyt reklamowy.- pomyślała i czują tę woń zapachu wydobywającego się z pudełka zabrała się do jedzenia.
Będąc w trakcie spożywania posiłku dziewczyna poczuła wibrację w kieszeni. Szybkim ruchem wyjęła telefon, odbierając go.
- Halo- wybełkotała Lena przeżuwając kanapkę
- Nie mówi się z pełną gębą- odpowiedziała Kinga tym samym dając Lenie czas do przełknięcia.
- Spadaj, głupku.
-Sama jesteś głupkiem.
- Ejj.. Kicia mam prośbę. Dzisiaj jest impreza u Krystiana. Taka no wiesz... domówka. Będzie dużo osób z klasy i ze szkoły. I przede wszystkim będzie ten przystojny brunet, bo to jego sąsiad, a wiesz, że on mi się strasznie podoba. Będę u ciebie o 18:00. Bądź gotowa. Do zobaczenia.
- Co za wariatka, jak ja z nią wytrzymuje.- pomyślała Lena i odłożyła telefon. Po chwili jednak z powrotem wzięła go do ręki i zadzwoniła do mamy. Gdy Lena usłyszała przyjazny głos, od razu się uśmiechnęła.
- Mamoo...- zaczęła błagalnym tonem- Bo wiesz... jest impreza, no i czy mogłabym na nią pójść?
- A idziesz sama?- zapytała kobieta
- Nie, z Kingą.
- No dobra, idź. Dzisiaj i tak pojadę po pracy do babci. Muszę jej pomóc i pewnie zostanę u niej na noc. Nie wracaj tylko zbyt późno i uważaj tam na siebie.
- Dziękuję Mamo, jesteś kochana.- powiedziała dziewczyna rozłączając się.

Dochodziła 18, a Kingi nie było.
- Może się rozmyśliła- nie zdążyła dokończyć swej myśli, a w progu jej domu pojawiła się jej przyjaciółka.
- To idziemy zaszaleć- wykrzyczała Kinga, biorąc Lenę za rękę i ciągnąć ją do samochodu.

U Krystiana byli prawie wszyscy. Głośna muzyka nie pozwalała usłyszeć swoich własnych myśli i przyspieszała rytmiczne bicie serca. Przedzierając się przez tłum nastolatków trzymających w dłoniach kolorowe drinki Lena ujrzała w oddali Kubę wlewającego w siebie niezliczoną ilość alkoholu. Obściskiwał się z blondynką, która jedyne co sobą reprezentowała to był chyba tylko obszerny biust. W jej głowie pojawiła się myśl, że on już niżej nie może upaść. Staczał się i tym samym niknął w jej oczach jako normalny, porządny chłopak. Ale to był jego wybór, a Lena musiała go zaakceptować, choćby nie wiadomo jak ją to bolało. Kinga cały wieczór tańczyła ze swoim wymarzonym brunetem, z którym łapała coraz to lepszy kontakt. Pasowali do siebie, przynajmniej tak uważała Lena. No i oczywiście Kinga. Dziewczyna natomiast samotnie pląsała przy dźwiękach muzyki. Rozmawiała co jakiś czas ze znajomymi ze szkoły lub dawała się porwać do tańca kolegom z klasy.
W pewnym momencie poczuła się zmęczona, więc postanowiła wyjść na dwór, by się przewietrzyć. Usiadła na ławeczce przed domem Krystiana i niemo wpatrywała się w gwiazdy. Ten moment wywołał wspomnienia, gdyż zawsze z Pawłem mówili sobie, że nie ważne ile kilometrów ich dzieli to zawsze zasypiają pod tym samym niebem. Głęboko westchnęła i zauważyła, że nie jest już sama. Ze schodów schodził chwiejnym krokiem Kuba, bełkotając przy tym coś pod nosem.
- O, cześć- powiedział chłopak- miałem nadzieję, że będę tu sam.
- Aż tak bardzo ci przeszkadzam?- zapytała Lena
- Bardziej mi przeszkadza to, że chociaż jesteś na wyciągnięcie ręki, nigdy nie będziesz dostatecznie blisko.- wypowiedział chłopak i nagle spochmurniał. Usiadł obok niej. 
- Zaczynasz bredzić od rzeczy. Wracaj już lepiej do domu.
- Do domu?- wybuchnął śmiechem chłopak- ja już nie mam domu. Ciotka powiedziała, że jak kolejny raz się napiję mogę nie wracać, bo i tak po tym odda mnie do bidula. Nie chce mieć ze mną już więcej problemów. Cienka jest, nie radzi sobie ze mną.
- A mimo to wypiłeś, no bardzo mądrze.
- Ja już nie mam nic do stracenia.
- Nawet nie wiesz, jak masz jeszcze bardzo wiele.- urwała cicho Lena, mając na myśli, że jeszcze jej nie stracił
- O jaka ładna dupa- powiedział chłopak i swój wzrok skierował na wychodzącą z domu wysoką blond włosą dziewczynę- zaraz będzie moja.
- Pff.. powodzenia. Nie zorientowałam się kiedy zacząłeś gustować w tak banalnym pięknie.- odpowiedziała Lena wywracając oczami.
Kuba podszedł do dziewczyny próbując zauroczyć ją rozmową. Po chwili jednak stał się nachalny, chcąc na siłę ją objąć. W tym samym momencie wyszedł jej chłopak z niezadowoloną miną z powodu incydentu, który przed chwilą miał miejsce. Podszedł do Kuby, jednak ten pod wpływem alkoholu zbyt mocno uwierzył w swoje siły próbując wymierzyć cios w twarz przeciwnika. Jednak on znacznie silniejszy, zahamował jego ruch i w odpowiedzi nie był mu dłużny. Kuba upadł na ziemią nie podnosząc się przez kilka minut. Tłum gapowiczów po kilku sekundach otoczył go. Lena w pośpiechu podbiegła i przedarła się, by być bliżej Kuby. Nie minęło 5 minut, a Krystian już wybiegł z domu krzycząc na sprawcę tego zamieszania.
- Muszę natychmiast zadzwonić po jego ciotkę!- wykrzyczał wściekły
- Nie rób tego! Ona nie może się o tym dowiedzieć- wykrzyczała w odpowiedzi Lena, czując, że jej głos się powoli załamuje
- Nie rozumiesz? Muszę! Nie chcę mieć przypału ani na policji, ani u rodziców.
- Jak zadzwonisz czeka go dom dziecka, to rozumiesz?
- Nie mam innego wyjścia, przykro mi- powiedział chłopak wyjmując telefon z kieszeni

Lena nie mogła na to pozwolić. Z każdą  kolejną chwilą, gdy widziała bezbronnego Kubę i ten strach w jego oczach, czuła, że coraz bardziej się od niego uzależnia. Stawał się dla niej coraz ważniejszy. Nie mogła pozwolić, by znalazł się w domu dziecka. On by tam nie wytrzymał. Nie dałby rady. Ona nie mogła się na to zgodzić, skazywać go na samotność. Nie mogła go kolejny raz stracić...



rozdział pisany z pomocą Picasso, dziękuję Mała ;*

sobota, 6 lipca 2013

ROZDZIAŁ 20

- Lena, jest 7:30, spóźnisz się do szkoły! – głos mamy wyrwał Lenę z błogiego snu
I tym samym skończyło się dryfowanie w krainie Morfeusza, w krainie, gdzie problemy nie istniały, gdzie nie czuło się nic. Ani bólu, ani ciężaru przytłaczających problemów. Było się niczym, pyłkiem, powietrzem, które wypełniało bezkresną pustkę.
- Mamo, nie idę! – odpowiedziała Lena próbując wrócić do tej krainy z powrotem
- Żartujesz sobie? Możesz iść na drugą lekcję, ale za 5 minut widzę Ciebie na śniadaniu. I nie masz prawa do odwoływania się od tej decyzji.
Z ust Leny wyrwało się ciche ‘cholera’ i ospałym tempem ruszyła w kierunku łazienki.
Zmyła z siebie resztki wczorajszego dnia i zeszła na dół.  W kuchni roznosił się zapach naleśników, a na stole była już przygotowana porcja dla Leny. Zjadła w milczeniu, mimo tego, że mama co chwilę próbowała nawiązać z nią kontakt. Kobieta nie wiedziała co się dzieje z jej córką. Jednego dnia promieniowała radością, drugiego zaś przypominała człowieka, który nie ma racjonalnego powodu, by żyć. Tłumaczyła to sobie jednak wiekiem dojrzewania, okresem burzy hormonów, co w rzeczywistości jednak nie miało znacznego wpływu na jej zachowanie.
- O której dzisiaj kończysz lekcje?- przerwała niezręczną ciszę mama
- O 14:30- powiedziała dziewczyna
- To może wyskoczymy potem na jakieś małe zakupy?- dodała mama z lekkim uśmiechem
- Wybacz mamo, ale nie mam ochoty. Poza tym jutro mam sprawdzian, chcę się pouczyć. I już się najadłam, muszę iść, bo spóźnię się na drugą lekcję.- powiedziała i nie czekała na odpowiedź
Chwyciła torbę i otworzyła drewniane drzwi, mając nadzieje, że jej złe samopoczucie nie przedostanie się przez drewno. Nadaremnie. Wiedziała, że w szkole znowu będzie musiała zmierzyć się z okropnym widokiem Kuby flirtującego z pustymi w jej mniemaniu lalami. Wiedziała, że będzie musiała patrzeć jak on się stacza, właściwie z jej powodu. Może miał racje? Może to ona dała mu nadzieje, zabierając tym samym jego niezależność? Może nie mógł się przed tym bronić, a zmęczony walką po prostu się poddał? W tysiącach pytań jedno było pewne. Niezależnie od tego, co się działo w jego życiu to była jej wina. Cierpiała i chwyciła się najprostszej formy ulżenia sobie w bólu. Z ofiary stała się katem. Zadała Kubie ból, tak jak jej Paweł kilka miesięcy temu. Raniła miłością, bawiła się uczuciami.
„Jestem odpowiedzialna za to, co robiłam. A nie za to co on z tego wywnioskował”- pomyślała w duchu i wzięła głęboki oddech. Jeden, drugi i kolejny. Mimo wcześniejszych złudzeń, to nie pomagało. Nie była wystarczająco silna, by zmierzyć się z problemem, jednak uciekanie przed nim nie miało już jakiegokolwiek sensu. Weszła na plac szkolny i od razu zauważyła w oddali Kubę. Wyglądał dziwnie, tak inaczej. Zawsze był schludnie i czysto ubrany, jednak nie przywiązywał wielkiej wagi do swojego wyglądu. Teraz Lenie wydawało się, że próbuje dorównać tym młodzieżowym ideałom wielu dziewczyn. Chociaż sama musiała przyznać, że podoba jej się wielu z nich, to jednak  Kuba powinien pozostać Kubą. Taki był najlepszy. Każdy jest najbliżej ideału, gdy jest sobą.
- Suuuper, kilka Barbie i Ken. – wysyczała po cichu
Minęła go ze spuszczoną głową, przez chwilę łapiąc kontakt wzrokowy z jego tęczówkami. Zdawało jej się, że pękają z bólu i są przesiąknięte nim co do ostatniej brązowej plamki. Odwróciła wzrok i poczuła to dziwne ukłucie w sercu, towarzyszące zawsze, gdy traci się kogoś bliskiego. I chociaż uparcie wmawiała sobie, że Kuba nic dla niej nie znaczy, to w głębi serca wiedziała, że jest inaczej. Był dla niej cholernie ważny. Był jedną z najważniejszych osób w jej życiu. Poprawka- jest nią nadal.  Z tym faktem, że on nie chce jej już znać.

Cały dzień w szkolnych murach był dla niej istnym koszmarem. Kinga to była jedyna osoba, która nie wmawiała jej uporczywie, że będzie dobrze. Jej przyjaciółka czuła żal do Kuby, że tak postąpił. Przecież dobrze wiedział, co niedawno przeżyła Lena. Że nie chce pakować się drugi raz w to samo, bo ból po poprzednim rozczarowaniu jeszcze nie minął. Może miał nie minąć nigdy? Jednak mimo tego wszystkiego, nienawidziła Kuby. Bo to on sprawił, że Lena odzyskała siłę do życia, a teraz bez żadnego ostrzeżenia zabrał jej ją znowu.



Wcale nie jest prawdą, że Kuba nie chciał mieć z nią nic już wspólnego. Chciał się od tego uwolnić i zapomnieć. To jeden z tych momentów, kiedy świat wali się na naszych oczach, a my jedynie stoimy i się temu przyglądamy. On nie widział innego wyjścia, jak zwyczajnie odpuścić, poddać się. Nie miał siły walczyć z czymś, co i tak nie będzie miało szczęśliwego zakończenia. W momencie, gdy usłyszał „zostańmy przyjaciółmi” nie chciał kontynuować morderczej walki z wiatrakami. Ona tego nie chciała. Nie chciała, by mógł codziennie udowadniać jak bardzo ją kocha. By każdego poranka mógł budzić ją słodkim sms’em „dzień dobry kochanie”.  Nie dała mu szansy na to, by mógł być blisko niej, w każdej sytuacji. To ona zdecydowała, że jego bliskość nie jest jej potrzebna. W jego oczach ona nadal jest piękna, niepowtarzalna i tworzy jego ideał. Jednak nie miał zamiaru jej się narzucać i postanowił zmienić swoje życie. Ułożyć je bez niej. Żyć na krawędzi, bez zobowiązań. Spotykać się z dziewczynami, które go chciały i były łatwe do wzięcia. Chociaż kompletnie nie przypominały jego typu. I nie ważne jak cholernie mocno go to bolało, to uważał, że tak będzie lepiej. Lepiej dla niej, a przecież tylko ona się liczyła…



Choć być może nie chcesz tego słuchać, pragnę, byś wiedział, że na zawsze pozostaniesz cząstką mnie. Zasłużyłeś sobie na szczególne miejsce w moim sercu, którego nikt nigdy nie zajmie.



Łapcie tutaj, aktualnie moją ulubioną nutkę: James Arthur- Impossible

Jak ja uwielbiam, gdy ludziom spełniają się ich marzenia :))  więc życzę Wam spełnienia wszystkich marzeń i udanych wakacji Kicie! :*