sobota, 23 lutego 2013

ROZDZIAŁ 13



Głuchą ciszę przerywał jedynie niespokojny szum oddechów. Lena wpatrzona w ponurą postać nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa. Chłopak postanowił przejąć inicjatywę, jednak w jego oczach również zauważyć było można zmieszanie.
- Cześć. – wyszeptał tak, że ledwo można go było usłyszeć
- No hej. – odpowiedziała Lena
- To ja „niesympatyczny kretyn” – powiedział, a na jego twarzy kąciki ust podniosły się ku górze
- Zauważyłam- odburknęła
Próbowała go minąć, jednak on zastąpił jej drogę.
- Czyli jesteś córką psychiatry? No wyglądasz na taką. – rzekł pogardliwie
- Psychologa kretynie, wyglądasz na takiego- odrzekła
-Widzę rozmawiamy jak równy z równym. A podzielisz się czekoladą? Bo twoja mama psycholog udziela rad ciotce, trochę to potrwa.
- Mam się dzielić z kimś, kto nie potrafi się zachować? – zapytała zirytowana
- Widzisz wokół mnie lepszego towarzysza?
-  W sumie to nie. Chodź ze mną do mojego pokoju.
- Robi się ciekawie – powiedział nieznajomy i na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech
- Na nic nie licz. –odparła i minęła chłopaka wchodząc po schodach, a on ruszył za nią
- A więc to jest twój azyl. Ładnie tutaj – powiedział chłopak wchodząc do jej pokoju- Właściwie to nie wiem nawet jak masz na imię.
- Lena. –przerwała
- A ja jestem Kuba. – dodał
- Ładne imię, jak na niesympatycznego kretyna. – powiedziała Lena i skierowała na niego swój przeszywający wzrok
-Przepraszam, mam zły dzień, złe życie może przez to, nawet ja jestem zły. – powiedział i nagle spochmurniał.
- Nie ma złych ludzi. – dodała i usiadła na łóżku rozpakowując czekoladę. – Czeka nas romantyczna kolacja. – dodała
Chłopak zaśmiał się i usiadł obok niej. Nie powiedział jej nic o swoim życiu. Z jego słów wywnioskowała tylko, że będzie chodził z nią do klasy.
- Fajnie jest mieć kogoś znajomego w tym całym znowu niestabilnym świecie. – powiedział wychodząc z jej pokoju, gdyż usłyszał wołanie ciotki – Miło było, dziękuję i przepraszam za dzisiaj.
- Do zobaczenia – odpowiedziała, ale nie miała zamiaru odprowadzać go na dół.
Z chwilą gdy zamknęły  się drzwi, Lena pomyślała, że niesłusznie oceniła chłopaka. Była zbyt powierzchowna i wyrobiła sobie o nim opinię. Może on zwyczajnie ma problemy? Stracił rodziców, przeniósł się do nowej szkoły, to byłoby dla niej za wiele, a mimo to Kuba się trzyma. A może tylko udaje? Zdziwił ją fakt, jak bardzo martwi się nowo poznanym kolegą. Zaciekawił ją sobą. Jednak wszystkie myśli zniknęły z chwilą gdy pojawiła się koperta w rogu pulpitu sygnalizująca wiadomość. Wiadomość od Pawła. Całkowicie zatracona w pisaniu nie zorientowała się nawet kiedy zegarki zaczęły wskazywać sobotę. Pożegnała się z Pawłem, chociaż zawsze sprawiało jej to trudność i bez większych problemów zasnęła.
Sobota, godzina 12.
Lenę obudził hałas dzwoniącego telefonu. Jednak to nie do niej ktoś próbował się dobijać, tylko do jej mamy. Słyszała, że mama jest podenerwowana, bo mimo tego, że rozmawiała na dole to Lenie wydawało się, jakby rozmawiała nad jej głową. Krótka rozmowa, trzaśnięcie drzwiami i zgrzyt przekręcanych kluczy w zamku. A potem znowu błoga cisza. Minęło jeszcze pół godziny, zanim zdołała wstać. Gdy jednak już to nastąpiło zeszła na dół i weszła do kuchni.  Na stole panował niesamowity chaos, widać było, że mama w roztargnieniu pakowała rzeczy do torebki. Lenę nie zdziwiło to, gdyż to nie pierwsza taka sytuacja. Kiedy któryś z pacjentów potrzebował jej pomocy, rzucała wszystko, by pomóc tej osobie. Dziewczynie imponowało to, a z drugiej strony przerażało.  Wyjęła z lodówki jogurt i usłyszała dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyła, początkowo oślepiło ją zimowe słońce, a potem ujrzała Filipa.
- Chyba księżniczka dopiero wstała. – rzucił zamiast zwykłego ‘cześć’
- A czemu ty nie pilnujesz swojej? – zapytała
- Właśnie w tym problem.. – powiedział ściszonym głosem
- Tylko mi nie mów, że znowu ją skrzywdziłeś! – krzyknęła
- Nie co ty. Drugi raz tego błędu nie popełnię. Problem w tym, że ona ma jutro urodziny. I oprócz tak zwanego prezentu od serca, który już wymyśliłem chciałbym kupić jej coś, co na pewno by jej się spodobało. Może jakiś nowy ciuszek? Tylko wiesz, kompletnie się na tym nie znam i pomyślałem, że ty będziesz lepsza w tych sprawach. W końcu jesteś dziewczyną. – dodał i posłał jej uroczy uśmiech, a Lena wiedziała już, co tak urzekło Weronikę. – To jak, pomożesz?
- Wejdź do środka i zrób sobie herbatę, a mi daj 15 minut.
- To może przyjdę po prostu za dwie godziny? –zapytał
- Śmieszne, bardzo śmieszne. Wystarczy 15 minut, ciesz się, że pozwalam Ci zniszczyć moją sobotę, którą miałam zamiar spędzić przed telewizorem.
- Będę wdzięczny do końca życia – powiedział i udał się do kuchni, by zrobić sobie herbatę.
Po 15 minutach Lena była gotowa. Wyszli i pojechali tramwajem do galerii. Dziewczyna dobrze wiedziała, co jest teraz na topie, więc bez wahania wybrała kilka rzeczy, które idealnie pasują do Weroniki. Potem poszli na kawę, a Lena opowiedziała Filipowi o Pawle. Chłopak trzeźwiej niż ona patrzył na świat, jednak powiedział, że zawsze może na niego liczyć i, że jeśli kiedykolwiek Paweł ją skrzywdzi, to będzie miał z nim do czynienia. Na samą myśl o Pawle Lenie kąciku ust powędrowały ku górze. Jakby ktoś odbierał im grawitację. W tym samym momencie otrzymała wiadomość, której nigdy by się nie spodziewała, chociaż przeczuwała, że przez te kilka tygodni bardzo zbliżyła się do Pawła.
„Chyba za Tobą tęsknie i chyba mnie już całkowicie pojebało.”
‘Ten to wie jak poprawić mi humor’- pomyślała, a jej twarz nagle rozpromieniała. Przestało jej się to podobać. Traciła swoją niezależność, wolność. Nie wiedziała czego się spodziewać. Bała się cierpienia, które niesie za sobą ryzyko zakochania. Przecież to nie może przetrwać. Poznań-Warszawa, Warszawa-Poznań. Cyferki cały czas psuły jej humor. Jednak strach przed porażką nie był silniejszy od woli walki.. Może właśnie na tym polega miłość?

Najmocniej kochamy tych, o których myślimy przed samym snem.

piątek, 15 lutego 2013

ROZDZIAŁ 12



Gdy pożegnała się z przyjaciółmi, czuła, że to idealny moment  na samotny spacer ze słuchawkami w uszach. Potrzebowała oddechu, od tego wszystkiego co się teraz w jej życiu działo. Nowy rok zapowiadał się ciekawie. Poznała Filipa i Weronikę, pogodziła się z tatą, a przede wszystkim spotkała Pawła. Miała nadzieję, że z każdym dniem będzie coraz lepiej. Nagle muzyka w jej telefonie przestała grać, a dziewczyna poczuła wibracje w kieszeni.
- Tak, mamo, mam czapkę i szalik, tak za chwilę będę w domu – powiedziała i z powrotem włożyła telefon do kieszeni.
Cieszyła się, że ma tak troskliwą mamę. Że mimo wszystko ma tyle szczęścia i chociaż nie wychowuje się w pełnej rodzinie, to zawsze mogła liczyć na wsparcie mamy. A od niedawna, nawet tata był dobrym rodzicem.  „Tylko niech to trwa”- pomyślała. Mroźne zimowe powietrze szczypało ją w twarz, więc zasłoniła ją jak tylko mogła szalikiem, po czym przyspieszyła kroku, bo dobrze wiedziała, że mama czeka już z obiadem. Pogrążona w rozmyślaniach o jej idealnym życiu nie zauważyła  chłopaka, który pojawił się przed nią nie wiadomo skąd. Wpadła na niego, a potem wylądowała na chodniku.
- Jejuu przepraszam- powiedziała podnosząc się z ziemi
- Mogłabyś uważać jak chodzisz- rzucił oschle w jej stronę chłopak
- Przecież chyba nic się nie stało, przeprosiłam. – dodała zmieszana
- Stało się, dobra, idź już stąd- powiedział po czym odwrócił się w przeciwnym kierunku i ruszył przed siebie
- Niesympatyczny kretyn. –burknęła pod nosem.
- Słyszałem. – usłyszała za plecami i odwróciła się, jednak chłopak nawet na nią nie spojrzał.
Otrzepała się ze śniegu i ruszyła dalej. Tym razem postanowiła uważać.  Gdy weszła do domu od progu przywitał ją cudowny zapach świeżo upieczonej szarlotki.
-Kocham cię mamo – zawołała od progu
- Wiem co knujesz, nawet nie próbuj, mamy wieczorem gości. – dodała
- Ale.. – zaczęła Lena
- Żadnego ‘ale’- przerwała jej mama – Na początek zjedz obiad.
Lena gdy zjadła obiad i poczęstowała się ciastem usiadła obok mamy na kanapie.
-Właściwie.. to kto do nas przychodzi? –zapytała
-Moja.. klientka?
Lena nienawidziła, gdy mama mówiła tak o osobach, które zwracały się do niej z prośbą o pomoc w rozwiązywaniu problemów. ‘Klienci’? Brzmiało to dla niej dosyć opcjonalnie i wydawało jej się to niegrzeczne określenie.
-Jak to? Przecież nigdy nie było wizyt domowych. Masz od tego własne biuro, mamo – powiedziała
- To bardzo wyjątkowa sytuacja, przyjdzie  kobieta z chłopcem, któremu niedawno zginęli rodzice w wypadku samochodowym, a ona jest jego matką chrzestną i postanowiła zaadoptować go. Jednak chłopak nie radzi sobie z tym wszystkim i nie akceptuje tego. Jest po dwóch próbach samobójczych. Więcej nie mogę ci powiedzieć. Po prostu posiedzisz w swoim pokoju i nie będziesz schodziła na dół, chyba, że grzecznie do kuchni, dobrze?
- Mamo, za kogo ty mnie masz. – powiedziała i uśmiechnęła się do kobiety po czym powędrowała na górę w głębi serca współczując temu chłopakowi.
Poczuła wibrację i odczytała sms’a. 

„Witam Panią. Mogłabyś wejść na gg? Troszkę stęskniłem się, co ja gadam, troszkę bardzo ;)”

- Paweł.. – powiedziała i uśmiechnęła się sama do siebie
Otworzyła laptopa, po czym kliknęła słoneczko i otworzyła okienko do Pawła. Pisało jej się z nim tak cudownie, że nie zauważyła jak na zegarku ukazała się godzina 19:45.
‘Ciekawe czy już przyszli owi goście?’- pomyślała.
Miała ochotę na coś słodkiego, więc postanowiła przemknąć dyskretnie do kuchni, aby nie przeszkadzać mamie. Gdy zabrała czekoladę i już przechodziła przez korytarz jej oczom ukazała się nieznajoma postać. W korytarzu było ciemno, więc nie mogła się jej dokładnie przyjrzeć, jednak gdy zbliżyła się do niej, nie mogła uwierzyć własnym oczom…

środa, 6 lutego 2013

ROZDZIAŁ 11



Koszmarna noc. Nie pierwsza i nie ostatnia taka. Przez te kilka godzin Lena nie zmrużyła oka. Myślała o Pawle. Tęskniła za chłopakiem zanim odłożyła słuchawkę telefonu. I mimo tego, że było około godziny 1 to ona zasnęła o 3:30. Od kilku dni sen był dla niej jedynym wybawieniem. Podczas niego nie czuła tęsknoty, żalu czy smutku. Nie czuła nic. Była niczym. Dryfowała w krainie Morfeusza  i nie pamiętała nic z tych podróży. Jednak nawet te ucieczki od rzeczywistości przestawały działać. Noc zaczęła jej służyć do rozmyślań. O przyszłości, o tym czy jest w stanie walczyć. Jeżeli już jakimś cudem udało jej się zasnąć na kilkadziesiąt minut to nawet wtedy główną rolę w jej wyobraźni grał Paweł. Obsesja? Paranoja? Możliwe. Nikt nie jest w stanie  wyjaśnić objawów miłości. Bo miłość jest jak choroba. Śmiertelna choroba. Przychodzi niespodziewanie i nie mamy na nią wpływu. Różne są tylko objawy i sposób jej postępowania. I chociaż niektórzy twierdzą, że można umrzeć z miłości, to tak naprawdę umieramy tylko wtedy, gdy jej nie ma…
Godzina 6:40. Słychać alarm oznaczający porę wstania.
- Ciesz się, że jesteś moim telefonem, inaczej już byś zginął. – powiedziała Lena wyłączając wibrujący telefon. – Witaj kolejny beznadziejny dniu. – dodała i ruszyła w kierunku łazienki.
Umyła się, założyła ciemne jeansy białą bokserkę i czerwoną bejsbolówkę. Włosy związała w niezdarnego koka, a rzęsy pociągnęła tuszem. Chwyciła torbę i zeszła po cichu na dół, uważając, by nie obudzić mamy. Ta jednak nie spała i już robiła w kuchni drugie śniadanie dla córki.
- Cześć kochanie – powiedziała, gdy w progu kuchni pojawiła się Lena.
- Cześć mamuś, jak podróż? – zapytała
- Bardzo dobrze, spotkanie było monotonne, jak wszystkie związane z nauczaniem i dokształcaniem nas. Nie wiem czemu zdecydowałam się na bycie psychologiem.
- Bo kochasz pomagać innym.– dodała córka
- Tak, masz rację, to ten powód – powiedziała mama Leny i obdarzyła córkę uśmiechem – Co chcesz na śniadanie? Mogą być płatki?
- Tak, mamo, wszystko mi jedno.
Mama podała córce miskę, a sama poszła do salonu. Lena zastanawiała się czy powiedzieć o tym co czuje swojej mamie. Skoro jest psychologiem powinna zrozumieć ją jak nikt inny. Jednak w głębi serca czuła, że ona tego nie zaakceptuje. Bała się. Ale jeszcze bardziej bała się tego, że przestanie się bać. Dziwne? Nie zupełnie. Bała się, że w momencie kiedy uczucie strachu zniknie to zniknie również Paweł. Bo to w tym tkwi cały sens. Dlatego wolała bać się powiedzieć mamie niż nie bać się wcale. Chociaż sama nie wiedziała, jak ona zareaguje. Może byłaby w stanie jej pomóc?
- Mamo jest już 7:30 wychodzę, kocham cię, pa! – krzyknęła zakładając czapkę na głowę
- Miłej nauki skarbie. – usłyszała, gdy zamykała duże drewniane drzwi.
Włożyła słuchawki w uszy i ruszyła na przystanek. Gdy dotarła przywitała się z grupką znajomych, lecz usiadła sama, czekając na autobus. Do szkoły mogła również dostać się tramwajem, jednak wolała ten środek transportu, gdyż zawoził ją pod samą bramę szkolną.
Lekcje ciągnęły się Lenie w nieskończoność. Matematyka, fizyka, angielski, chemia, geografia, historia. Mimo, że był to piątek to najbardziej nienawidziła go właśnie z powodu planu zajęć. Po skończonych lekcjach Lena poszła  z Kingą na małe zakupy, a potem udały się do swoich domów.  Dziewczyna zjadła obiad, posprzątała i obejrzała fragment jakiegoś serialu. Poszła na górę włączyła muzykę KLIK i dała się porwać rytmowi. Wygłupiała się śmiejąc się sama z siebie. Może to był sposób na tą sytuację. Dystans ratował już nie jednego z opresji. Czuła się jak małe dziecko, które było szczęśliwsze z każdą chwilą. Bo co jest gorsze od braku możliwości bycia z ukochaną osobą? Brak takiej osoby. A ona miała te ogromne szczęście, że komuś jest w stanie zaufać.  I czuła, że chociaż będzie ciężko to da radę. W tym całym zaplątaniu zapomniała o tym, co dzisiaj musi zrobić. Mianowicie to właśnie dzisiaj Weronika opuszcza szpital, a Lena obiecała, że będzie przy tym jak zaczynają razem z Filipem od nowa ich wspólny związek. Pobiegła szybko do garderoby, by wziąć czyste ubrania. Przebrała się, chwyciła do torby kilka najpotrzebniejszych rzeczy, założyła kurtkę i wybiegła z domu. Gdy dotarła do szpitala od razu skierowała się w stronę Sali numer 8. Zapukała, po czym usłyszała ‘Proszę’ więc otworzyła drzwi. Ten widok wprawiał w zachwyt. Weronika nie wyglądała już jakby miała za chwilę umrzeć. Była uśmiechnięta od ucha do ucha. Może dlatego, że znajdowała się w objęciach Filipa, który nie odstępował jej na krok.
- Jednak przyszłaś, myślałem, że zapomnisz. – odezwał się Filip
- Miałam pewne problemy ale ja nie przegapiłabym tego wspaniałego widoku. Szczęścia zakochańce – odpowiedziała Lena z uśmiechem
- Nie wiem czy mam dziękować czy nie. Ale w każdym razie już teraz tego nie zepsuje, obiecuje. – powiedział Filip całując czule Weronikę
- O niee, oszczędźcie mi tego widoku, błagam was – powiedziała śmiejąc się
- Hahahah, pewnie już niedługo sama będziesz to przeżywała, o ile już tego nie przeżywasz – powiedziała Weronika z podejrzliwym spojrzeniem
- Co masz na myśli? – zapytała Lena
- Miłość, mała, Miłość – powiedziała i spojrzała Filipowi głęboko w oczy, tak czule, że nawet Lena wyczuwała w powietrzu miłość.
Wyobraziła sobie siebie. Siebie i Pawła. I wiedziała już, że dla takiej chwil warto żyć. Dla chwil, gdy on będzie ją obejmował, a ona wtuli się w jego ramiona i poczuje to bezpieczeństwo, na które tak długo czekała. To wcale nie kilometry dzielą ludzi. One tworzą tylko wewnętrzną blokadę, która zamyka w pewnym momencie granicę pomiędzy naszymi marzeniami, a realnością. Jednak jeśli ją pokonamy, to nic nie stanie na przeszkodzie, by miłość pokonała realność. A przecież każdy o to walczy. O tą swobodę i oderwanie się od szarej rzeczywistości. Kochamy najmocniej te osoby, o których myślimy przed snem. A o co walczymy? Odpowiedź jest prosta, chociaż jej definicja dla każdego różna. O szczęście…

“Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwie trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest albo jej nie ma.”
— Stephenie Meyer

poniedziałek, 4 lutego 2013

ROZDZIAŁ 10



Pozostała część dnia minęła Lenie dość monotonnie. Kiedy wskazówki zegara wskazywały 16:15 dziewczyna uświadomiła sobie, że to odpowiedni moment, by coś zjeść i zadzwonić do Kingi. Nie chciała czekać na pizzę więc otworzyła lodówkę, by zrobić sobie kanapkę. Gdy zjadła, sięgnęła po telefon i wybrała numer swojej przyjaciółki.
- Siema dupo, co ty odwalasz? Martwiłam się czemu znowu cię nie ma, muszę ściemniać przed wychowawcą bo wielmożnej Lenie dupy ruszyć się nie chce i przyjść do szkoły. – usłyszała po trzech sygnałach.
- Taaa, też miło ciebie słyszeć. – odburknęła
- Dobra, a teraz gadaj czemu cię nie było? – zapytała Kinga
- Możesz do mnie przyjść? Mamy nie będzie już do końca tego dnia w domu, weź zeszyty i trochę dobrego humoru. Obejrzymy jakiś  miłosny filmik, dobrze?
- Widzę, że coś się męczy.. Będę ze 30 minut. Kocham cię, pa.
- Ja też.. – nie zdążyła dokończyć, bo już usłyszała piskliwy sygnał.
‘Kogo ja kocham’ – pomyślała i odłożyła telefon.
30 minut minęło jej bardzo szybko. Nawet nie zdążyła ułożyć w głowie odpowiedniej ‘przemowy’ jaką udzieli przyjaciółce o Pawle i o tym, co do niego czuje.
Usłyszała  alarm do drzwi. Gdy je otworzyła rzuciła się na nią zielonooka blondynka.
- Siema debilu – powiedziała Lena
- Jak zaraz nie powiesz mi co się z tobą dzieje to obiecuje, że zrobię ci krzywdę.
- To są groźby karalne.. – powiedziała ściszonym głosem Lena.
- LENA! – krzyknęła jej przyjaciółka
- Chodź.. muszę ci opowiedzieć o wielu rzeczach. Ale na początek może chcesz się czegoś napić?
- Nie, dziękuję.
Lena wraz z Kingą udały się na górę do jej pokoju. Kinga widziała w oczach Leny strach. Strach, który paraliżował ją od stóp po same końcówki włosów.
- Co jest? Wiesz, że mi możesz zaufać. – powiedziała Kinga obejmując Lenę.
- Boo.. boo.. – zaczęła się jąkać, a łzy wypełniły jej oczy – chyba się zakochałam.
- Paweł.. – wyszeptała Kinga
- Tak.. ja tego nie chciałam, wiesz. Broniłam się. Ale ile można bronić się przed tym uczuciem? Kiedy mnie pocałował.. Nie miałam już siły walczyć.
- On mieszka setki kilometrów od ciebie. Jest tylko facetem, a wiesz jacy oni są.. Nie chcę go oceniać, ale nie chcę żebyś przez niego cierpiała.
W tym momencie Lena zrozumiała jak może być ciężko. Nie kochać Pawła, a zwyczajnie mu zaufać. Zaufać komuś, kogo nie będzie widziało się dniami, tygodniami, a może nawet miesiącami. Komuś, kto będzie tak daleko i kontrolowanie go będzie niemożliwe. Ale skoro  się kogoś kocha to czy kontrola jest potrzebna?
- To powiedz mi, co ja mam robić? Mam nie odzywać się do niego? Urwać ten kontakt? – krzyczała, ale w jej głosie słychać było tylko bezradność.
- Nie.. może warto spróbować? Zawalczyć? Przecież nie wiesz jak będzie.
Dziewczyny rozmawiały jeszcze kilka godzin. Potem oglądały po raz setny film ‘Trzy metry nad niebem’, a mimo tego dalej płakały jak małe dzieci. Gdy jednak zegar wskazywał godzinę 20:30 Kinga oznajmiła, że musi wracać do domu. Nie chciała tłuc się autobusami więc zadzwoniła po mamę. Ta pojawiła się po 10 minutach. Po wyjściu Kingi Lena dalej nie mogła pozbierać swoich myśli. Myślała, że przyjaciółka jej doradzi. Wskaże wybór. Jednak rozmowa z Kingą dodała jej tylko wątpliwości, których wcześniej nie miała. Zrobiła sobie gorące kakao i wyszła na balkon. Usiadła na fotelu i okryła się kocem. Patrząc w gwiazdy zastanawiała się, co ma robić. Podobało jej się ich nierównomierne położenie. Chaos, zupełnie jak w jej życiu. Próbowała swoje myśli  skierować na inny temat niż Paweł. Na marne. Jej umysł już dawno odmówił jej posłuszeństwa. Właściwie odmawia od momentu, kiedy to w sklepie z ciuszkami poznała Pawła. Mroźne powietrze uderzyło ją w twarz, ale nie zmusiło jej do wejścia do domu, zrobiło to wystygnięte już kakao. Zamykając za sobą balkonowe drzwi usłyszała  piosenkę, która sygnalizowała połączenie. Pobiegła szybko do swojego pokoju  pełna nadziei, że dzwoni Paweł. Jednak musiała przełknąć gorycz rozczarowania.
- Tak mamo? – powiedziała, gdy nacisnęła zieloną słuchawkę. – Dobrze, nie bój się, poradzę sobie. Uważaj na siebie i dobranoc. – dodała
Mama Leny  oznajmiła, że nie wróci na noc, bo spotkanie się przedłużyło, więc aby nie jechać nocą przenocuje w hotelu. Lena zeszła na dół, zjadła kolację po czym pozmywała po sobie naczynia i z powrotem udała się na górę. Tym razem na sygnał dzwoniącego telefonu nie rzuciła się z takim optymizmem jak poprzednio. Jednak to teraz dzwoniła ta osoba, której Lena pragnęła usłyszeć głos.
- Cześć Młoda – odezwał się głos przepełniony radością
- Hej Stary – dodała i na jej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech
-  Stęskniłem się, wiesz?- dodał
Te słowa uświadomiły Lenie, że musi walczyć. Nie bez powodu trafiła na niego. Ktoś lub coś musiało tego chcieć. Przeznaczenie? Ślepy los? Każdy może nazywać to inaczej, jednak ona w głębi serca czuła, że warto posłuchać się głosu serca. A ono krzyczało z całych sił, że nie może się poddać. Bo rezygnacja z pragnień i marzeń jest jak stopniowe popełnianie samobójstwa, jak odbieranie sobie nadziei na lepsze, nowe jutro..



Boimy się. Życia, miłości, utraty bliskiej osoby. Strach paraliżuje nas i powoduje, że w pewnym momencie nie mamy nic prócz niego. Staje się naszym towarzyszem, doradcą. Sprawia, że to on decyduje o naszych wyborach, nie my. Zamyka nam drogę do szczęśliwego życia.