środa, 6 lutego 2013

ROZDZIAŁ 11



Koszmarna noc. Nie pierwsza i nie ostatnia taka. Przez te kilka godzin Lena nie zmrużyła oka. Myślała o Pawle. Tęskniła za chłopakiem zanim odłożyła słuchawkę telefonu. I mimo tego, że było około godziny 1 to ona zasnęła o 3:30. Od kilku dni sen był dla niej jedynym wybawieniem. Podczas niego nie czuła tęsknoty, żalu czy smutku. Nie czuła nic. Była niczym. Dryfowała w krainie Morfeusza  i nie pamiętała nic z tych podróży. Jednak nawet te ucieczki od rzeczywistości przestawały działać. Noc zaczęła jej służyć do rozmyślań. O przyszłości, o tym czy jest w stanie walczyć. Jeżeli już jakimś cudem udało jej się zasnąć na kilkadziesiąt minut to nawet wtedy główną rolę w jej wyobraźni grał Paweł. Obsesja? Paranoja? Możliwe. Nikt nie jest w stanie  wyjaśnić objawów miłości. Bo miłość jest jak choroba. Śmiertelna choroba. Przychodzi niespodziewanie i nie mamy na nią wpływu. Różne są tylko objawy i sposób jej postępowania. I chociaż niektórzy twierdzą, że można umrzeć z miłości, to tak naprawdę umieramy tylko wtedy, gdy jej nie ma…
Godzina 6:40. Słychać alarm oznaczający porę wstania.
- Ciesz się, że jesteś moim telefonem, inaczej już byś zginął. – powiedziała Lena wyłączając wibrujący telefon. – Witaj kolejny beznadziejny dniu. – dodała i ruszyła w kierunku łazienki.
Umyła się, założyła ciemne jeansy białą bokserkę i czerwoną bejsbolówkę. Włosy związała w niezdarnego koka, a rzęsy pociągnęła tuszem. Chwyciła torbę i zeszła po cichu na dół, uważając, by nie obudzić mamy. Ta jednak nie spała i już robiła w kuchni drugie śniadanie dla córki.
- Cześć kochanie – powiedziała, gdy w progu kuchni pojawiła się Lena.
- Cześć mamuś, jak podróż? – zapytała
- Bardzo dobrze, spotkanie było monotonne, jak wszystkie związane z nauczaniem i dokształcaniem nas. Nie wiem czemu zdecydowałam się na bycie psychologiem.
- Bo kochasz pomagać innym.– dodała córka
- Tak, masz rację, to ten powód – powiedziała mama Leny i obdarzyła córkę uśmiechem – Co chcesz na śniadanie? Mogą być płatki?
- Tak, mamo, wszystko mi jedno.
Mama podała córce miskę, a sama poszła do salonu. Lena zastanawiała się czy powiedzieć o tym co czuje swojej mamie. Skoro jest psychologiem powinna zrozumieć ją jak nikt inny. Jednak w głębi serca czuła, że ona tego nie zaakceptuje. Bała się. Ale jeszcze bardziej bała się tego, że przestanie się bać. Dziwne? Nie zupełnie. Bała się, że w momencie kiedy uczucie strachu zniknie to zniknie również Paweł. Bo to w tym tkwi cały sens. Dlatego wolała bać się powiedzieć mamie niż nie bać się wcale. Chociaż sama nie wiedziała, jak ona zareaguje. Może byłaby w stanie jej pomóc?
- Mamo jest już 7:30 wychodzę, kocham cię, pa! – krzyknęła zakładając czapkę na głowę
- Miłej nauki skarbie. – usłyszała, gdy zamykała duże drewniane drzwi.
Włożyła słuchawki w uszy i ruszyła na przystanek. Gdy dotarła przywitała się z grupką znajomych, lecz usiadła sama, czekając na autobus. Do szkoły mogła również dostać się tramwajem, jednak wolała ten środek transportu, gdyż zawoził ją pod samą bramę szkolną.
Lekcje ciągnęły się Lenie w nieskończoność. Matematyka, fizyka, angielski, chemia, geografia, historia. Mimo, że był to piątek to najbardziej nienawidziła go właśnie z powodu planu zajęć. Po skończonych lekcjach Lena poszła  z Kingą na małe zakupy, a potem udały się do swoich domów.  Dziewczyna zjadła obiad, posprzątała i obejrzała fragment jakiegoś serialu. Poszła na górę włączyła muzykę KLIK i dała się porwać rytmowi. Wygłupiała się śmiejąc się sama z siebie. Może to był sposób na tą sytuację. Dystans ratował już nie jednego z opresji. Czuła się jak małe dziecko, które było szczęśliwsze z każdą chwilą. Bo co jest gorsze od braku możliwości bycia z ukochaną osobą? Brak takiej osoby. A ona miała te ogromne szczęście, że komuś jest w stanie zaufać.  I czuła, że chociaż będzie ciężko to da radę. W tym całym zaplątaniu zapomniała o tym, co dzisiaj musi zrobić. Mianowicie to właśnie dzisiaj Weronika opuszcza szpital, a Lena obiecała, że będzie przy tym jak zaczynają razem z Filipem od nowa ich wspólny związek. Pobiegła szybko do garderoby, by wziąć czyste ubrania. Przebrała się, chwyciła do torby kilka najpotrzebniejszych rzeczy, założyła kurtkę i wybiegła z domu. Gdy dotarła do szpitala od razu skierowała się w stronę Sali numer 8. Zapukała, po czym usłyszała ‘Proszę’ więc otworzyła drzwi. Ten widok wprawiał w zachwyt. Weronika nie wyglądała już jakby miała za chwilę umrzeć. Była uśmiechnięta od ucha do ucha. Może dlatego, że znajdowała się w objęciach Filipa, który nie odstępował jej na krok.
- Jednak przyszłaś, myślałem, że zapomnisz. – odezwał się Filip
- Miałam pewne problemy ale ja nie przegapiłabym tego wspaniałego widoku. Szczęścia zakochańce – odpowiedziała Lena z uśmiechem
- Nie wiem czy mam dziękować czy nie. Ale w każdym razie już teraz tego nie zepsuje, obiecuje. – powiedział Filip całując czule Weronikę
- O niee, oszczędźcie mi tego widoku, błagam was – powiedziała śmiejąc się
- Hahahah, pewnie już niedługo sama będziesz to przeżywała, o ile już tego nie przeżywasz – powiedziała Weronika z podejrzliwym spojrzeniem
- Co masz na myśli? – zapytała Lena
- Miłość, mała, Miłość – powiedziała i spojrzała Filipowi głęboko w oczy, tak czule, że nawet Lena wyczuwała w powietrzu miłość.
Wyobraziła sobie siebie. Siebie i Pawła. I wiedziała już, że dla takiej chwil warto żyć. Dla chwil, gdy on będzie ją obejmował, a ona wtuli się w jego ramiona i poczuje to bezpieczeństwo, na które tak długo czekała. To wcale nie kilometry dzielą ludzi. One tworzą tylko wewnętrzną blokadę, która zamyka w pewnym momencie granicę pomiędzy naszymi marzeniami, a realnością. Jednak jeśli ją pokonamy, to nic nie stanie na przeszkodzie, by miłość pokonała realność. A przecież każdy o to walczy. O tą swobodę i oderwanie się od szarej rzeczywistości. Kochamy najmocniej te osoby, o których myślimy przed snem. A o co walczymy? Odpowiedź jest prosta, chociaż jej definicja dla każdego różna. O szczęście…

“Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwie trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest albo jej nie ma.”
— Stephenie Meyer

7 komentarzy:

  1. trzymaj tak dalej!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne ;* Kocham Cię <3!

    OdpowiedzUsuń
  3. najlepszy *o*
    z niecierpliwością czekam na kolejny!! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. świeeetne <3

    Moniczka :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, czekam na następny ! ; * Kindża ; *
    aaa, Kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialnie!!! Kocham Cię :** /Picasso ;D

    OdpowiedzUsuń