Harmonijną monotonię panującą na
korytarzu przerwało nagłe zamieszanie pod salą numer 8. Lekarze i
pielęgniarki wbiegali do niej ze
sprzętem medycznym. Filipa i Leny już tam nie było…
Kilka minut wcześniej:
Lena po wyjściu z Sali nie
zauważyła chłopaka na korytarzu. ‘Co za tchórz’ – pomyślała i skierowała swoje
kroki ku głównemu wyjściu. Gdy zeszła ze schodów prowadzący do budynku
zobaczyła Filipa siedzącego samotnie na jednej z ławek. Zaciągał się dymem papierosowym, nie radził
sobie z emocjami. .
- Tutaj jesteś. Dziękuję, że na
mnie poczekałeś.
- Przepraszam..
- Nie ma sprawy, umieram z głodu,
idziemy coś zjeść? – powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się, po raz pierwszy
szczerze. – Poza tym, w moim towarzystwie nie możesz palić, więc wywal to
świństwo
- Pierwszy raz palę.. ale masz
racje, już się robi kierowniczko – uśmiechnął się chłopak wyrzucając papierosa
do kosza
Weszli do pierwszej lepszej
kawiarni. Wybór nie był zbyt duży, gorąca herbata i jakieś ciasteczko na
zaspokojenie głodu.
- Myślisz, że przeczyta ten list?
– zapytał w pewnej chwili chłopak
- Nie wyglądała na szczęśliwą. Ale
nie ma nic do stracenia, więc sądzę, że przeczyta, Musisz być silny, dla niej i
dla siebie.
Gdy wyszli z kawiarni było około
godziny 17. Chłopak odprowadził dziewczynę pod jej dom, po czym sam udał się w
kierunku swojego. Gdy Lena weszła do domu od progu czekała na nią zdenerwowana
mama. Nie była zadowolona, że jej córka nie uprzedziła o której wróci. Lena
jednak wyjaśniła sytuację określając ją ‘pomagałam koledze’. Poszła do siebie na górę, by móc pobyć sama
ze sobą..
W tym samym czasie Filip, który od
kilku minut był już w domu, gdy otrzymał telefon. Dzwoniła mama Weroniki, w jej
głosie dało usłyszeć się bezradność .
- Filip.. ona.. ona jest w bardzo
poważnym stanie. Lekarze musieli ją reanimować. Udało im się przywrócić akcję
serca, jednak to najbliższa doba zadecyduje o tym, czy ona przeżyje. W ręku
trzymała list. List od Ciebie. Chyba powinieneś przy niej teraz być. Uważam, że
ona by tego chciała, mimo wszystko. – kobieta z trudem powstrzymywała się od
płaczu.
- Będę za 30 minut. – rzucił
chłopak nie czekając na odpowiedź.
Po skończonej rozmowie Filip
powiedział mamie, że musi iść do Weroniki. Ona rozumiała, zaproponowała mu
nawet, że go podwiezie. Chłopak wziął szybki prysznic, ubrał się, zabrał ze
sobą kilka drobnych przydatnych mu rzeczy i razem z mamą pojechał do szpitala. Chaos
panujący w jego głowie był nie do opisania. Nie wiedział czego ma się
spodziewać. Bał się, że jest już za późno.
- Mam na ciebie poczekać? –
zapytała mama chłopaka
- Nie, nie wiem ile tutaj pozwolą
mi zostać. Zadzwonię, jeżeli będę potrzebował pomocy, dobrze?
- Oczywiście – powiedziała jego
mama i pocałowała go w czoło – Dacie radę.
Te słowa sprawiły, że po raz
pierwszy uwierzył w to, że mają szansę. ONI. Nie on, ona. Uświadomił sobie, że
tylko z nią może być tak naprawdę szczęśliwy. Jeżeli mu nie wybaczy, pogodzi
się z tym, bo za bardzo ją kocha, by starać się zatrzymać ją na siłę.
Gdy wszedł do szpitala zobaczył na
samym końcu opustoszałego korytarza ciemną postać kobiety. Wiedział, że jest to
mama Weroniki. Niepewnym krokiem zbliżył się ku niej.
- Dzień dobry Pani. Przyjechałem
tak szybko, jak tylko mogłem – powiedział chłopak siadając obok niej
- Dziękuję ci, że jesteś. –
powiedziała starsza pani.- Weronika oprócz mnie i ciebie nie ma nikogo. Musicie
być razem, nie wyobrażam sobie lepszego zięcia. – posłała mu wymuszony uśmiech.
- To wszystko nie jest takie
łatwe..
- Wiem, przerwała mu kobieta.
Życie nie jest łatwe. Ale ona jest wszystkim, co mam. Jest jedyną mi bliską
osobą.. Nie chcę jej stracić. – mówiąc to kobieta z trudem powstrzymywała się
od łez
- Czy mogę ją zobaczyć? – zapytał Filip
- Tak, ale nie męcz jej za długo.
Jest bardzo słaba. Powinna odpoczywać..
- Dobrze, chcę tylko na nią
popatrzeć.
Chłopak wstał i wszedł do Sali. Na
dźwięk zamykanych drzwi dziewczyna otworzyła oczy. Wskazała wzrokiem, żeby
usiadł na krześle. Filip nie wiedział, jak ma się w takiej sytuacji zachować.
Był w niej przecież po raz pierwszy.. Usiadł, po czym chwycił jej dłoń, by znów
móc na chwilę poczuć jej ciepło. Oczy dziewczyny były zbyt zmęczone, by wyrażały
jakiekolwiek uczucia. Jednak chłopak, mimo maski tlenowej i mnóstwa rureczek, które
oplatały Weronikę dostrzegł delikatny uśmiech. Podniósł jej dłoń do
góry i przysunął do swojego policzka. Ten niewielki gest sprawił, że nadzieja znów
zagościła w jego sercu. Pocałował ją w policzek i nieśmiałym głosem wyszeptał
słowa, które dały dziewczynie odczuć, że jest najważniejsza. Przecież szeptem
się nie kłamie, a słowa ‘kocham Cię’ mają podwójną wartość. Wiedział teraz
tylko jedno, że ona MUSI z tego wyjść. On przecież nie będzie istniał bez niej.
Całą noc spędził przy szpitalnym łóżku, obserwując dziewczynę, która po raz
kolejny przywróciła mu sens życia…
Następny dzień:
Była godzina 7. Chłopaka obudziła
krzątanina pielęgniarek na korytarzu.
- Całą noc tu spędziłeś. Jej mama musiała
długo o to prosić, bo dobrze wiesz, że ci nie wolno. – powiedziała młoda
pielęgniarka sprawdzając parametry życiowe Weroniki.
- Dziękuję – odpowiedział zaspanym
głosem Filip
- Zaraz przyjdzie lekarz, by ją
zbadać. Zmykaj do domu, przyjedziesz później. – powiedziała kobieta
- Alee.. – zaczął się jąkać
chłopak – wszystko z nią w porządku?
- Tak, z dnia na dzień będzie
coraz silniejsza. Tylko potrzebuje twojego wsparcia.
- Na pewno je otrzyma. To uciekam,
wrócę za jakąś godzinkę..
Gdy chłopak wyszedł ze szpitala
wykonał telefon do Leny. Oznajmił jej, co się stało Weronice, jednocześnie
uspakajając, że jest już lepiej. Mimo tego, że całą noc spędził skulony przy
łóżku szpitalnym, miał w sobie niesamowicie dużo energii. Jego życie znowu było
przepełnione miłością i nadzieją, że jednak wszystko dobrze się ułoży. Idąc
chodnikiem jego ciało samo podskakiwało ze szczęścia. Ich miłość jest silna,
przezwycięży chwilowe momenty słabości. Wiedział, że nie będzie łatwo, gdyż to,
że mu dziewczyna w pewnym sensie wybaczyła, nie oznacza, że o tym zapomni.
Takich rzeczy się nie zapomina. Ale kochać to znaczy być w każdej chwili.
Radości, chorobie, nieszczęściu. ZAWSZE BLISKO…
genialne!! szkoda, że takie krótkie ;//
OdpowiedzUsuń123
Usuńaha, spoko
Usuń"Ale kochać to znaczy być w każdej chwili. Radości, chorobie, nieszczęściu. ZAWSZE BLISKO…" szkoda ze tak myslacych chłopców jest niewiele :((
OdpowiedzUsuńrodział fajny, troszkę krótki, ale dalej świetny :DD
uwierz mi, SĄ :) przepraszam, że krótki, ale mam mało czasu :c
Usuńi DZIĘKUUUJĘ :*
Jezuu, ryczę. Piękny rozdział, ale krótki. Wielbię Cię i Twój blog <3 Kocham Cię siostro ; *
OdpowiedzUsuńKindża ; *
ZAAAjebisty bejb :**** . Boże to jest cudowne , romantyczne .. brak słów. Kocham <3/ Zuzia <33
OdpowiedzUsuńO Boże dawno nie czytałam takiego pięknego i wzruszającego opowiadania, nie mogę się doczekać następnego rozdziału, jestem Twoją fanką. Powinnaś wydać książkę kochana masz dar nie zmarnuj tego, powinnaś porozmawiać z doktorem to razem wydalibyście przepiękną książkę <3 Kochamy Cię :*
OdpowiedzUsuńczekamy na 6 rozdział . :P
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń